Czarne mydło z Maroka- nazwa dość tajemnicza. Jeszcze większą czarną magią była dla mnie informacja, że służy do rytuału hammam. Brzmi to bardzo egzotycznie i takie jest :D Zestaw do rytuału wpadł mi w ręce przy okazji spotkania w Lubartowie. Długo się zabierałam za to żeby go wypróbować. Bo niby jak takie mydełko i jakaś taka gładka rękawica mają sprawić, że mają sprawić, że moje ciało będzie gładkie? No ale spróbowałam!
Cały rytuał w oryginale ma 4 etapy: sauna, masaż czarnym mydłem i rękawicą, glinka oraz nawilżanie :) W zaciszu łazienki nieco go zmodyfikowałam:
1. Ciepły prysznic: dzięki temu pory naszej skóry rozszerzają się co umożliwia pozbycie się toksyn z organizmu i umożliwia masaż.
2. Nakładamy Savon Noir: czyli to słynne czarne mydło :)
3. Rękawicą Kessa wykonujemy masaż ciała- okrężnymi ruchami w kierunku do serca.
4. Nawilżanie: czyli balsamujemy ciało :)
Tylko po co się go robi i jakie przynosi to nam korzyści?
Jest to przede wszystkim genialny zabieg oczyszczający i wygładzający. Skóra po jego użyciu jest bardzo gładka i przyjemna- dokładnie taka jak po dobrym peelingu. Dzięki masażowi poprawia się ukrwienie skóry, jędrność. Regularnie wykonywane zabiegi wspomagają redukcję cellulitu. Do tego dochodzą właściwości złuszczające- mydło działa jak peeling enzymatyczny, a rękawica usuwa martwy, rozpuszczony naskórek. Skład mydła jest bardzo naturalny, nie mamy w nim zbędnej chemii. Dodatki zapachowe, wpływają też pozytywnie na nasze samopoczucie- np. mydełko różane działa antydepresyjnie.
Cóż mogę Wam napisać o samym mydle?
Przede wszystkim jest to kosmetyk zupełnie inny niż to co znamy. Ma gęstą konsystencję, trochę z wyglądu przypominającą smary :D Wygląd ma błyszczący, można by pomyśleć, że jest tłuste- a wcale nie jest :D W kontakcie z wodą i skórą delikatnie się pieni. Podczas aplikacji aromat eukaliptusa i jak dla mnie lekko żywiczny jest dobrze wyczuwalny. Jednak po zmyciu go zupełnie go nie czujemy. Dzięki temu, ze moczymy ciało przed aplikacją, mydło super się rozprowadza :) już niewielka ilość wystarczy do namydlenia całego ciała. Mamy dostępne różne wersje zapachowe takie jak mięta, róża, mydło naturalne czy z olejem z czarnuszki. Są duże opakowania i mniejsze- takie jak moje :) Możecie zobaczyć je tutaj: KLIK
Koszt zakupu rękawicy to ok. 15-16 zł, a małe mydełko to koszt ok.14 zl :)
Może też kilka słów o myjce?
To też kolejne zaskoczenie. Bo widząc ją w opakowaniu, pomyślałam że to taka miziająca szmatka. Wrażenie było takie, że zwątpiłam w jej właściwości złuszczające. No i powiem Wam, że się pomyliłam. Ponieważ materiał tylko wygląda tak łagodnie i delikatnie. Po pierwszym użyciu przekonałam się, że idealnie ściera naskórek, jest nawet mocniejsza niż nie jedna z posiadanych przeze mnie myjek czy rękawic do masażu! Muszę, Wam powiedzieć, że myjka to naprawdę mega pozytywne zaskoczenie!
Podsumowując: dawno żadne kosmetyki nie wprawiły mnie w takie zaskoczenie. Nie dość, że zarówno mydło mnie zaskoczyło: konsystencją, wyglądem, właściwościami. To jeszcze rękawica, którą od początku spisałam na straty okazała się wielkim WOW! Do tego skóra po całym rytuale jest jedwabiście gładka, tu muszę powiedzieć, że podobny efekt uzyskamy tylko i wyłącznie po dość mocnym peelingu kawowym. Tu wkładamy w to dużo mniej wysiłku i mniej bałaganimy pod prysznicem :) jeśli lubicie takie egzotyczne zabiegi wpadajcie na zakupy do Maroko Sklep, a do koszyka śmiało możecie też dorzucić pumeks hammam o którym pisałam Wam tutaj: KLIK :) myślę, że z takim zestawem idealnie przygotujecie ciało na wiosnę!
A Was jakie kosmetyki ostatnio zaskoczyły? A może mieliście możliwość skorzystać z tego rytuału na wakacjach? Dajcie znać w komentarzach!
Sylv