Paleta cieni Make-up Atelier Paris: czy warto?

Hej ;)

dzisiaj mam dla Was kolejny wpis z serii makijażowej. Jeśli obserwujecie moje Instastory, jeszcze przed moim urlopem miałyście możliwość zobaczyć moje zakupy z Lady Makeup :) Jednym z nich była paleta Make-up Atelier Paris. Chodziła mi po głowie już od jakiegoś czasu, zwłaszcza że niesamowicie podoba mi się kolorystyka tej palety. Gdy zobaczyłam wpis Ali Witza o tych paletach doszłam do wniosku że biorę :D Po kilku miesiącach testowania, postanowiłam Wam napisać jak się u mnie sprawuje :)

Jak widzicie na załączonym obrazku, wybrałam model różowo-oberżynowy o porywającej nazwie T13 :)  W opakowaniu, który jest zarazem paletką magnetyczną(która daje nam możliwość zmiany kolorów na inne gdy chcemy zabrać paletę na wyjazd), znajduje się 5 cieni do powiek o wadze 12,5g.
Cienie mają bardzo przyjemną konsystencję. Nie są zbyt suche, ani zbyt kremowe. Powiedziała bym, że mają konsystencję niemal idealną. Praktycznie nie pylą- tu jedynie mam małe zastrzeżenie do cienia nr 2 bo trochę mu się zdarza ;-)  Mają rewelacyjną pigmentację i nasycenie. Zarówno jeśli chodzi o jasne jak i ciemne kolory nie mam co do nich najmniejszych zastrzeżeń.  Ładnie się ze sobą blendują, nie blaknąc przy tym.


            Chyba najbardziej z tej palety przypadł mi do gustu ciemny cień. Który opalizuje, z czerni na ciemny fioleto-bordowy :) tak, wiem ciężko to sobie wyobrazić :D Trwałość cieni na bazie jest idealna! Biorąc pod uwagę cenę 130 zł, może wydawać się, że to cena dość wysoka, ponieważ w porównaniu np. z cieniami Zoeva, mamy tu mniej cieni. Jednak jakość ich jest doskonała i mam przez to ochotę na więcej paletek MAP <3 Myślę, że moja kolekcja z czasem się powiększy :) Oryginalne cienie, możecie znaleźć między innymi na stronie Lady Makeup, tutaj-> KILK

Z wykorzystaniem tej palety powstał ten makijaż: pełna lista kosmetyków na końcu posta :)



Do makijażu użyłam:

Buziaki

Sylv

Etykiety: ,